• Kiedy masz jakieś wątpliwości, idź do biblioteki!

        Joanne K. Rowling


         

    • PLAN PRACY BIBLIOTEKI

       

      K. Borowska

      A. Bresa

      I. Chmielecka

      PONIEDZIAŁEK

      7.45 - 8.45

      10.40 - 12.30

      9.45 - 10.30

      11.45 - 13.30

      ==

      WTOREK

      10.40 - 13.45

      7.45 - 8.45

      11.45 - 13.45

      ==

      ŚRODA

      7.45 - 8.50

      10.45 - 13.45

      9.45 - 12.45

      CZWARTEK

      7.45 - 8.50

      12.40 - 13.45

      8.00 – 8.45

      12.45 - 13.45

      ==

      PIĄTEK

      9.45 - 11.30

      12.40 - 13.45

      9.45 - 11.30

      9.00 - 12.00

       

    • Książki, które warto przeczytać 

      • PYŁ, CO OPADA ZE SNÓW

      • Chociaż nigdy nie słyszałam wcześniej o tej książce, urzekła mnie już od pierwszych stron. Mogę o niej sporo napisać, ale nic nie równa się samodzielnemu jej przeczytaniu! Akcja rozgrywa się między innymi w czasie pierwszej wojny światowej. Autor doskonale ukazuje zwyczaje i sposób myślenia różnych osób. Spotykamy się z wieloma ludźmi i poznajemy ich psychikę. Zazwyczaj nie lubię wielowątkowych książek, które rozpraszają i mieszają informacje, ale tu jest inaczej - Louis de Bernières sprytnie splata ze sobą motywy i łączy tematy. Muszę zaznaczyć, że dla wielbicieli happy endów nie będzie to najlepsza książka. A właściwie trylogia - Daniel Pitt Trilogy.

        Rodziny McCosh, Pendennisów i Pittów beztrosko wchodzą w XX w., aż do wybuchu I wojny światowej. Wtedy ich losy się rozdzielają, a dziecięca paczka Kumpli rozepada się na zawsze. Czy jednak? Może mimo przeciwności losu dawni przyjaciele znowu się spotkają? A może los napisze im historie w zupełnie innym miejscu, czasie, z innymi osobami?

        Wizerunek bohaterów tworzy się przez całą książkę. Po przeczytaniu zobaczyłam Rosie czy Daniela zupełnie innych niż na pierwszych stronach. Zachwycający jest sposób, w jaki autor umie ukazać emocje i przeżycia ludzi. Czuję się wtedy, jakbym była w książce i towarzyszyła postaciom w ciągu wojny, przed nią i po niej.

        Nie ma sensu opisywać fabuły - wszystko jest ze sobą powiązane, więc musiałabym streścić całą książkę. Opowiem Wam jedynie o bohaterach: Rodzina McCoshów to typowa angielska rodzina klasy wyższej. Państwo McCosh mają cztery córki: Rosie, Sophie, Christabel i Otylię. Louis de Bernières skupia się na historii tej pierwszej. Rosie jest niezwykłej urody. W wieku dwunastu lat zaręcza się z Ashbridgem Pendennisem, a za pierścionek służy im kółko do firan. Jednak do ich ślubu ostatecznie nie dochodzi.

        Rodzina Pendennisów są Amerykanami, którzy przybyli do Anglii. Ich trzej synowie to Sidney, Albert i Ashbridge. Są sąsiadami McCoshów i wiodą spokojne życie. Jednak żaden z synów już później nigdy nie wróci do domu.

        Rodzina Pittów jest pół francuska, pół angielska. Dwoje braci - Daniel oraz Archie razem z resztą dzieci zawsze bawią się jako "Kumple". Jednak żaden z nich nigdy nie będzie do końca szczęśliwy.

        Książka ta pozostawia po sobie słodkogorzki posmak. Czasem zmusza do uśmiechu, a czasem do uronienia łzy. Do refleksji, do szybkiego czytania w napięciu. Jest dobra na każdy humor i o każdej porze.

        Mam zamiar, ba! postanowienie, aby przeczytać całą Trylogię Daniela Pitta. "Pył, co opada ze snów" to niepodważalnie jedna z najlepszych książek, jakie czytałam i dziękuję pewnej osobie, że mi ją dała.

        PS. Tytuł tej książki jest doprawdy zastanawiający... Czy nie chcielibyście dowiedzieć się o nim czegoś więcej? Odpowiedź jest ukryta na którejś z równo sześciuset stron!

        Marianna Pauch

      • KSIĘGI MROKU

      • Gdyby nie obejrzany film, nigdy nie kupiłabym "Ksiąg Mroku". Byłam na Gdańskich Targach Książki i je zobaczyłam. Parę dni wcześniej razem z rodziną zdecydowaliśmy się włączyć film "Straszne historie", który już samym tytułem przyciągnął naszą uwagę. Po jego włączeniu okazało się, że to jedna z najlepszych produkcji, jakie widziałam! Mimo, że oglądanie dedykowano starszym dzieciom, to fabuła wciągnęła nawet dorosłych! Film był do tego stopnia niezwykły, że śniło mi się, iż ja również trafiłam do mieszkania wiedźmy Nataszy.

        Chwila, chwila! Jaka Natasza? Jaka wiedźma? Mieszkanie? Opowiem Wam od początku.

        Alex Mosher od dziecka uwielbiał strach. Halloween było jego ulubionym świętem w roku, a najsłynniejsze thrillery i horrory znał na pamięć. Swój pokój zapełnił plakatami ulubionych filmów grozy i akcesoriami z różnymi bestiami. Jednak Alex robił coś, o czym jeszcze nie wiecie - pisał STRASZNE HISTORIE... Miał kilka swoich zeszytów zapełnionych opowiadaniami o wszelkiego rodzaju zjawiskach paranormalnych. Jego twórczość była bardzo ciekawa i na pewno zainteresowałaby wielu znajomych chłopaka, gdyby nie to, że on znajomych tych nie posiadał. Ludzie w szkole wyśmiewali go, wyzywając od świrów i nikt nie chciał się z nim przyjaźnić. Łatwo można sobie wyobrazić, że taka sytuacja zaczęła Alexowi ciążyć. Pewnej nocy, w akcie desperacji postanowił spalić swoje zeszyty. Aby tego dokonać, musiał zjechać windą do piwnicy, gdzie stał piec Stary Kopciuch. Niestety, elewator psuje się i zacina, stając na piętrze czwartym. Na tym też piętrze Alex postanawia wysiąść i zejść dalej schodami. Wtem słyszy zza drzwi któregoś z mieszkań dźwięki... swojego ulubionego filmu?! Właśnie tak! Wchodzi do pokoju i dostrzega jeszcze swoje ukochane ciasto! Teraz następuje ciekawa rozbieżność. W filmie coś "wciąga" chłopaka do... (zaraz powiem gdzie), a w książce pojawia się kobieta, która mówi, że także uwielbia ten film i ciasto. W obydwu przypadkach Alex ostatecznie ląduje w mieszkaniu wiedźmy Nataszy, która zwabia dzieci, aby sprzątały dla niej, gotowały i robiły wszystko, co konieczne dla domu, gdy ona jest w pracy. Żeby przeżyć, chłopak musi okazać się przydatny. Dowiaduje się od Jasmine, dziewczynki także uwięzionej przez Nataszę, że porywaczka uwielbia straszne historie! To okazuje się ostatnią deską ratunku, której chwyta się Alex. Od tej nocy musi co wieczór opowiadać wiedźmie straszną historię, a w dzień pisać nowe. Co zachwyciło mnie zarówno w książce, jak i w filmie, to niesamowita biblioteka, którą stworzyła wiedźma. Wchodzi się do niej przez korytarz z sufitem w kształcie łuku. Cały jest wypełniony książkami! Biblioteka jest okrągła i niewyobrażalnie wysoka. Wygląda, jakby wznosiła się bez końca! Aby wejść na kolejne piętra, należy użyć kręconych wąskich schodów... Kiedy zobaczyłam tę scenę w filmie, zaparło mi dech w piersiach. Wracając do fabuły - Alex próbuje uciec z apartamentu Nataszy, i to nie raz. Odkrywa coraz to nowe tajemnice. Stara się nie narażać wiedźmie. Co jednak, jeżeli nigdy nie uda mu się uciec?

        Ze względu na cudowną ekranizację nie żałuję, że obejrzałam film przed przeczytaniem książki. Jak to się jednak stało, że dorwałam "Księgi mroku" w swoje czytelnicze ręce? Przyciągnęła mnie okładka. Przedstawia ona właśnie tę bibliotekę Nataszy. Dzięki temu znakowi rozpoznawczemu odnalazłam jedną z NAJLEPSZYCH KSIĄŻEK!!!

        Przede wszystkim wciągająca fabuła. Autor wzmaga zainteresowanie nie tylko swoją książką, powołuje się na różne lektury, baśnie, filmy czy potrawy. Nie ma miejsca tutaj na denne rozdziały czy nudne akcje. Wszystko jest pełne dynamizmu, zawsze czuć, że coś się dzieje lub, że czai się za rogiem i zaraz się stanie. Pięknie wykreowane są postaci Jasmine, Aleksa i Nataszy, każda ma swoje słabe i mocne strony, jest indywidualna. Film jest WSPANIAŁY. Jeśli was nie przekonałam, obejrzyjcie zwiastun. I koniecznie przeczytajcie książkę!

        Marianna Pauch.

      • MORDERSTWO W BOŻE NARODZENIE

      • Choć Święta już były, nic nie stoi na przeszkodzie, żeby przeczytać tę książkę, odpowiednią na KAŻDĄ PORĘ ROKU.

        W pewnej bibliotece stworzono dział z bożonarodzeniowymi książkami. Leżały tam romanse, obyczaje, kryminały... Jakaś dziewczyna podeszła i od razu poczuła więź z jedną z książek. Nie miała specjalnie wyróżniającej się okładki. Ot, zwykły wieniec świąteczny. Ale książka ta przykuła uwagę dziewczyny jak mało która. Oczywiście wypożyczyła tę lekturę.

        Tą dziewczyną byłam ja.

        Zaś książką tą było "Morderstwo w Boże Narodzenie".

        Nie jest to moja pierwsza przygoda z książkami Agaty Christie. W czwartej lub piątej klasie wypożyczyłam bodajże "Dwanaście prac Herkulesa". Nie skończyłam jej do końca, bo po przeczytaniu historii o morderstwie w górach (jeśli dobrze pamiętam) przestraszyłam się i oddałam ją do biblioteki. Aktualnie na wspomnienie tej sytuacji od razu poprawia mi się humor, ale wierzcie, wtedy nie było mi do śmiechu. W każdym razie, do niedawna moje doświadczenia z Królową Kryminałów nie były najlepsze.

        DO NIEDAWNA.

        Po wypożyczeniu "Morderstwa..." wszystko się zmieniło.

        Zbrodnia dokonana w tej książce jest mocna, uderzająca i niedystyngowana. Nawet bohaterowie wspominają, że to zabójstwo "nieangielskie". Christie specjalnie stworzyła scenę takiego morderstwa ze względu na swojego członka rodziny, który ją o to poprosił.

        Simeon Lee, angielski bogacz, zaprasza swą rodzinę na Boże Narodzenie. Są to trzej synowie z żonami, jeden syn "marnotrawny" i wnuczka, o której nikt nic wcześniej nie wiedział. Pan Lee wcale nie jest miłym staruszkiem. Gra na nerwach innym i skłóca ich ze sobą tylko dla własnej rozrywki. Wiadome jest, że mało kto za nim przepada.

        Kiedy jednak zostaje brutalnie zamordowany, a cenne diamenty znikają, przestraszeni krewni stawiają wszystko na policję i Herkulesa Poirota. Wszystko wskazuje na to, że przestępcą jest ktoś z rodziny, więc należy mieć się na baczności - zło nie śpi!

        Książka urzekła mnie od razu. Niesamowita fabuła, aczkolwiek skomplikowana - tożsamość mordercy jest chyba niemożliwa do odgadnięcia. Autorka co chwilę wabi czytelnika w ślepe zaułki i niejednoznaczne wątki. Jednak przenikliwość detektywa Poirota pozwala ostatecznie ująć sprawcę i pomścić Simeona Lee.

        Nie wiem, jak długo mogłabym się rozpisywać. Jeżeli czytaliście książki Christie, to wiecie już o mistrzostwie tych lektur, jeśli jeszcze nie przeczytaliście, niech wystarczy wam karta biblioteczna i określenie Agathy Królową Kryminałów.

        Marianna Pauch

      • Przewodnik po zbrodni według grzecznej dziewczynki

      • Przewodnik po zbrodni Pippa nie wierzy, że Sal Singh zabił swoją dziewczynę, Andie Bell. Mimo, że ta sprawa została zamknięta już pięć lat temu, Pip w ramach szkolnego projektu postanawia sprawdzić, kto kryje za tajemniczą zbrodnią.

        W miasteczku Little Kilton nie dzieją się zbyt ciekawe rzeczy... do czasu. Do czasu, aż w 2012 okaże się, że zaginęła młoda dziewczyna Andie Bell. Mimo kilkudniowych poszukiwań, policja nie wpada na żaden trop. Wtedy padają podejrzenia na bliższych Andie, również na jej chłopaka Sala. Kiedy podczas przesłuchań Singh zaczyna się wykręcać, staje się głównym podejrzanym. Możliwe, że sprawa zostałaby rozwiązana, a wszystkie wątpliwości rozwiązane, gdyby nie fakt, że Sal zostanie po kilku dniach znaleziony martwy w lesie. Ponieważ wszystko wskazuje na samobójstwo, nasuwa się wniosek, że chłopak zabił swoją partnerkę, a następnie, dręczony wyrzutami sumienia czy ze strachu przed konsekwencjami sam odebrał sobie życie. Sal Singh został uznany za winnego zabójstwa Andie, traci alibi, a jego rodzina od tego czasu na każdym kroku jest piętnowana przez społeczeństwo.

        Pięć lat po tych strasznych zdarzeniach Pippa FitzAmobi w ramach szkolnego projektu postanawia odkryć, kto jest prawdziwym sprawcą zbrodni. Nie wierzy ona, że Sal, który był jej znajomym, mógł dopuścić się zabójstwa. Dziewczyna zawiera sojusz z młodszym bratem podejrzanego, Ravim i postanawiają razem odkryć tajemnicę morderstw(a) sprzed lat.

        Gdy wydaje się, że wszystko idzie po ich myśli, do Pippy dochodzą pogróżki. Potem kolejne, i kolejne, i kolejne...

        Czy Pippa rzuci trochę światła na zabójstwo Andie? Czy rodzinie Singhów uda się wróci do życia wśród innych ludzi? Czy morderca znów zaatakuje? Przez kilka dni, podczas czytania "Przewodnika", praktycznie żyłam w rodzinie Pippy i razem z dziewczyną tropiłam mordercę. Widząc tę książkę w bibliotece, od razu wiedziałam, że mi się spodoba. Nie sądziłam jednak, że będzie tak perfekcyjna! Idealna w każdym aspekcie - wciągająca, spójna, rozbudowana, ale nie chaotyczna - po prostu dzieło sztuki literackiej. Podczas następnej wizyty w bibliotece poszukam innych książek Holly Jackson, której "Przewodnik" był debiutancką powieścią. Jeśli nie przeczytacie tej książki, to wiedzcie, że macie czego żałować!

        Marianna Pauch

         

      • KSIĄŻKA NA GRUDZIEŃ: 

      • KRONIKI JAARU

        Siedemnastoletnia Kate, mieszkająca z ciotką w Londynie, odkrywa magiczny Jaar, krainę pełną czarodziejskich istot - ferów, nimf, jednorożców... Kraina wydaje się być utopią, jednak na horyzoncie pojawia się śmiertelne niebezpieczeństwo!

        Kate pewnego dnia dostaje tajemniczą księgę zaklęć, której postanawia użyć. Po rzuceniu nieudanego, niestety, zaklęcia, w wyniku przypadku dziewczyna zostaje przeniesiona do Jaaru, który zamieszkują istoty znane tylko z baśni. W tej krainie przebywa wiele wiedźm, a Kate okazuje się być jedną z nich. Dowiaduje się też, że każda czarownica jest powiązana z jakimś ferem lub ferinią; istotą trochę mniejszą od człowieka, mającą skrzydła i kolorową skórę. Fer Kate nazywa się Fion i wpadł w nie lada tarapaty. Straszne nimfy? Ucieczka z domu? Wychodzenie z ciała? Niczego nie zabraknie!

        Naprawdę! Okazuje się, że Fion, pokłóciwszy się z ojcem, spotkał nimfę Erato, która zaproponowała mu odnalezienie i przeniesienie do Jaaru jego wiedźmy. Fer z chęcią na to przystał i już chwilę później uczestniczył w rytuale, ściągając na Kate śmiertelne niebezpieczeństwo. Erato, oszukując Fiona, zyskała połączenie z młodą wiedźmą, szykując dla niej mroczny plan... Jaki? Tego muszą dowiedzieć się Kate i jej fer. Najlepiej byłoby, gdyby dziewczyna mogła obronić się przed nimfą, ale... przecież nie da się w chwilę nadrobić siedemnastu lat nauki magicznego rzemiosła. Kate i Fion muszą zerwać połączenie z Erato i to jak najszybciej, zanim stanie się coś złego!

        Cała historia "Kronik Jaaru" ma większy sens. Większy obszar. Większą symbolikę. To, co działo się w pierwszej części, wpłynie na drugą, a także trzecią i tak dalej. Na horyzoncie ciągle pojawiają się nowe zagrożenia, ale co jeśli są one tym samym? Co, jeżeli walczysz nie z różnymi oddziałami, ale z jedną armią, która jest tak wielka, że nie pojmujesz jej umysłem? Ta właśnie ciągłość wydarzeń zachwyciła mnie w "Kronikach Jaaru". Nic nie dzieje się bez przyczyny. Najmniejszy nawet krok skutkuje w olbrzymie wydarzenia.

        Seria wciągnęła mnie do tego stopnia, że jestem już przy trzeciej części, a czekają mnie jeszcze trzy następne. To co? Ja kończę recenzję i idę czytać dalej! I pamiętajcie: wszystko ma swój koniec i początek (a może właśnie nie?).

        Marianna Pauch